poniedziałek, 10 lutego 2014

NOWY BLOG !!

HEJ! ZAŁOŻYŁAM JUŻ NOWY BLOG Z OPOWIADANIEM :) PROLOG JUŻ WSTAWIŁAM, A TERAZ CZEKAM NA WASZE KOMENTARZE. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA.
OTO ON : Mysterious Knowledge
MAM NADZIEJĘ, ŻE ZOSTAWICIE PO SOBIE ŚLAD.
MIŁEGO CZYTANIA XX


~ Julcia

wtorek, 4 lutego 2014

Epilog

Trzy tygodnie później

Tydzień temu wyszłam ze szpitala. Przez ten cały czas Liam zajmował się mną i pilnował, abym się nie stresowała. Powoli robi się to męczące, ale cieszę się, że chce aby wszystko było w pożądku. Jesteście ciekawi co z Sophią? Jest w zakładzie psychiatrycznym, ponieważ po stracie dziecka zupełnie jej odbił. Na dodatek James ją zostawił, ponieważ ciągle rozpaczała po stracie. Jest mi jej żal, gdyż była normalną kobietą, nie licząc ciągłego wydzwaniania do Li i wymyślania chorób. Ale teraz nie o tym. Właśnie skończyła się ceremonia ślubna Jennifer i Paula. Mama wyglądała przecudownie dzięki dokonanią Lou, która uczesała i pomalowała ją. Teraz wszyscy jadą nad jezioro, gdzie odbędzie się wesele. Liam powiedział, że mam się blisko niego trzymać, ponieważ ma niespodziankę. Impreza się rozpoczęła. Bawiliśmy się cudownie, ale ja byłam skazana na picie soków, bo alkoholu nie mogę pić. W pewnej chwili Liam poprosił o ciszę.
- Jak wszyscy wiecie będę ojcem. Moja przecudowna dziewczyna urodzi mi małego szkraba. Chciałbym, abyśmy zostali rozdziną, tak jak teraz zrobił, to Paul z Jennifer - powiedział, podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę.
- Lauro, jak wiesz bardzo cię kocham i tym samym uczuciem darze nasze nienarodzone dziecko. W najbliższym czasie chciałbym spełnić moje marzenie. Chcę żebyś stała się panią Payne - powiedział i uklęknął, a mnie zatkało.
- Lauro White, czy uczynisz mnie tym szczęściarzem i zostaniesz moją żoną? - spytał. Łzy zaczęły mi lecieć ciurkiem. Nie spodziewałam się takiego kroku z jego strony.
- Tak - wyszeptałam. Chłopak wstał, założył mi pierśionek na palec i pocałował mnie. W tle słyszałam oklaski i wiwaty innych. Nawet nie wiecie jak się cieszę. Znamy się od wakacji, a już będziemy mieli dziecko i zostanę jego żoną. Stwierdziłam jedno : JEDEN WYJAZD ZMIENIŁ WSZYSTKO.

-----
No i nadszedł koniec :)
Bardzo dziękuję za każdy oddany komentarz. Teraz wiem, że założenie tego bloga było dobrą decyzją. Mam nadzieję, że ta opowieść wam się spodobała.
Jeśli chodzi o nowe opowiadanie, to prolog mam w głowie i po powrocie do domu mam zamiar go napisać. Również założę nowy blog. Link do niego znajdziecie niebawem tutaj. Oczywiście tych co informowałam na Twitterze, to wyśle im link. Nie wiem co jeszcze napisać ... Jako, że to epilog chciałabym, aby ktoś kto czytał te wypociny, napisał coś od siebie, żebym wiedziała ile osób to czytało i czy jej sens pisania kolejnego opowiadania.

DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO!! <3

~ Julcia

Rozdział XXXIII

CZYTASZ -----> KOMENTUJESZ

- NIESPODZIANKA!! - krzyknęliśmy wszyscy równo. Córka Paula popłakała się ze szczęścia.
- Dziękuję wam. Jesteście kochani - powiedziała podchodząc do każdego i go tuląc. Po wyściskaniu wszystkich zaczęła się impreza. Przyszło dużo ludzi. Większości w ogóle nie znam. Było dużo sław. Takich jak Ed Sheeran, Cheryl Cole, chłopaki z Big Time Rush, Taylor Swift i inny. Mam nadzieję, że Taylor nie będzie kleiła się do Harry'ego, bo nie chce wiedzieć, co zrobiłaby Victoria. Może od razu nie zabiłaby jej, ale coś na pewno by się stało. Przez cały czas pilnowałam Amandę, żeby przypadkiem nie wypiłam alkoholu. Nie chciałabym mieć jej na sumieniu. W pewnym momencie przyszedł do nas blondynek i zaoferował, że on będzie jej pilnował, a ja mogę iść się bawić. Nie musiał mnie przekonywać, bo od razu ruszyłam na poszukiwania Liama. Niby mój chłopak, ale od rozpoczęcia imprezy nie widziałam go. Przedzierałam się przez już lekko spoconych ludzi, aby dostać się do schodów, gdyż na dole nigdzie go nie było. Przy barku zauważyłam Zayna z Perrie, więc poszłam w ich stronę.
- Widzieliście może Liama, bo nie mogę go nigdzie znaleźć? - spytałam.
- Poszedł do pokoju Nialla, bo zaczął dzwonić mu telefon - oznajmiła dziewczyna.
- Dzięki - powiedziałam z lekkim uśmiechem i ruszyłam w skazane mi miejsce. Dokładnie nie widziałam, który to pokój blondaska, więc wchodziłam w każdy możliwy. W dwóch znalazłam całujące się pary. A w trzeciech dwóch facetów. Wzdrygłam się na samą myśl. Nie, że mam coś przeciwko gejom, ale lekko obrzydza mnie to. Został ostatni pokój. Mam nadzieję, że jest tam Li. Nie myliłam się, jednak nadal z kimś rozmawiał. Słyszałam wszystko, bo nie zamknął drzwi.
- Mówię ci od godziny, że masz zostawić mnie w spokoju! - krzyknął. Podskoczyłam ze strachu. Z kim on tak mógł rozmawiać? Czyżby Sophia znów go nękała.
- A gówno mnie to obchodzi! Do cholery rób co chcesz! - krzyknął, po czym rzucił telefonem na łóżko. Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Po cichu weszłam do środka i usiadłam koło niego. Nie zwracał na mnie uwagi. Widziałam, że próbował się uspokoić.
- Kochanie, co się stało? - spytałam ciągle patrząc na niego.
- Sophia się stała. Ona chce tu przyjechać. Ma żal, że nie zaprosiłem jej tu. Jak miałem to zrobić jak nikt nie chce jej tu widzieć, włącznie ze mną - powiedział.
- Niech robi co chce. Proszę nie denerwuj już się. Jest impreza i masz się bawić, a ty zamartwiasz się tą idiotką - powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Uśmiechnął się, po czym wpił się w moje usta. Odwzajemniłam każdy pocałunek. Nagle ktoś wparował do pokoju. Nie obchodziło nas to, ale niestety osoba, która weszła, nie miała zamiaru opuścić pomieszczenia.
- Czego - warknął Liam.
- Zejdźcie na dół, bo zaraz będziemy śpiewać sto lat solenizantowi - powiedział Hazz i wyszedł. Liam nie chętnie oderwał się ode mnie i wstał. Gdy skończyłam poprawiać sukienkę, to zeszliśmy na dół. DJ podał Louisowi mikrofon.
- Więc mój kochany blondasku. Życzę ci wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, miłości, żebyś dziś pożądnie się nachlał i wyznał Amandzie, to co czujesz. STO LAT!! - powiedział. Zauważyłam, że na twarzy Am pojawiły się dwa spore rumieńce, tak samo jak u Nialla. Do salonu został przywieziony ogromny tort z napisem : STO LAT NIALLER!! POWROTU DO ZDROWI AM!!
- Pomyślcie życzenie i zdmuchnijcie razem świeczki - powiedział Hazz. Zrobili co im kazano. Po chwili Am już kroiła tort. Wzięłam swój kawałek i po chwili nie było już go, ponieważ oddałam go Liamowi, który zjadł tort w ekspresowym tempie. Źle się czułam i nie miałam ochoty na nic. Nawet na alkohol, który tak bardzo chciałam wypić w drodze. Wszyscy zaczęli tańczyć. Pierwsze trzy piosenki przetańczyłam z Li, a resztę z każdym po kolei. W pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze. Szybko pobiegłam do toalety i zwróciłam całą zawartość mojego żołądka. Po skończeniu wypukałam dokładnie usta. Popatrzyłam w lustro i wyglądałam okropnie. Oparłam się o ścianę, gdyż zrobiło mi się słabo. Nie miałam pojęcia co mi jest. Obawiam się najgorszego. Odrzuciłam od siebie te myśli. Nagle do łazienki wparował Liam.
- Boże co ci jest? - spytał podchodząc bliżej.
- Nic. Zaraz mi przejdzie - powiedziałam i wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Może pojedziemy do domu? - spytał się.
- Nie. Idź się bawić. Zaraz powinnam poczuć się lepiej - powiedziałam, ale nie przekonałam go swoimi słowami. Nagle zadzwonił jego telefon.
- Słucham. Tak, zaraz będę - powiedział zdenerwowany.
- Co się stało? - spytałam.
- Muszę jechać do szpitala - powiedział.
- Jadę z tobą - oznajmiłam. Przy drzwiach spotkaliśmy Harry'ego. Liam coś mu powiedział, popatrzył na mnie smutnym wzrokiem i pojechaliśmy. Chłopak nie zdążył nic wypić, więc mógł prowadzić. Jechał bardzo szybko, bałam się takiej szybkiej jazdy.
- Liam zwolnij! Nie wiem do kogo jedziemy, ale nie chcę dołączyć do niej! - krzyknęłam. Posłuchał mnie i po chwili zwolnił, ale nadal jechał za szybko. Po 10 minutach dotarliśmy do szpitala. Li pobiegł do środka, nie zważając, że nie zamknął samochodu, ale też nie szłam za nim. Niestety poczułam się słabo. Postałam chwilę przy aucie, po czym ruszyłam w poszukiwaniu chłopaka. Znalazłam go przy recepcji.
- Sala 123 - powiedziała pielęgniarka. Li chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę wskazanej sali przez pielęgniarkę. Przy drzwiach była wielka szyba. Dzięki niej wiedziałam już do kogo przyjechałyśmy. Sophia była podłączona do wielu kabeli. Koło łóżka stało pełno pikających maszyn. Dziewczyna była cała blada. Rękę miała w gibsie, a na twarzy miała pełno ran. Co jej się stało? Z sali, w której leżała wyszedł lekarz.
- Panie doktorze co z nią i co z dziecikiem? - spytał Liam.
- Pani Sophia miała wypadek samochodowy. Wpadła w poślizg i z wielką siłą uderzyła w drzewo. Ma złamaną rękę, pełno ran, większość z nich trzeba było szyć. A dziecko ... przykro mi. Matka pacjentki dała próbki, aby sprawdzić kto jest ojcem dziecka. Wyniki będą niedługo - powiedział i oddalił się. Chłopak usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.
- To wszystko przeze mnie - powtarzał w kółko.
- To nie twoja wina. Sama zdecydowała się prowadzić samochód - powiedziałam i chciałam go przytulić, ale odetchnął mnie od siebie. Mijały godziny. Liama nadal siedział w tej samej pozycji. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Słucham - powiedziałam ze smutkiem.
- Co z nią? - spytał Harry.
- Miała wypadek, w którym straciła dziecko - powiedziałam.
- Kończymy imprezę - krzyknął do wszystkich zgromadzonych.
- Zaraz przyjedziemy - powiedział i nie czekając na moją odpowiedź, rozłączył się.
- Chłopaki zaraz przyjadą - powiedziałam.
- Okej. Dziś dzwonił do mnie tata. Mówił, że po lekcji z moją matką byłaś w nieciekawym stanie. Co ona ci zrobiła? - spytał mnie. Wtedy popatrzył na mnie pierwszy raz od paru godzin. Miał łzy w oczach.
- Nakrzyczała na mnie, bo nie mogła dodzwonić się do ciebie. Jak powiedziałam, że chyba jeszcze śpisz, to darła się jeszcze bardziej - opowiedziałam mu. Chłopak przytulił mnie z całej siły. Czułam się źle. Głowa zaczęła mi pękać, przed oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy, aż w końcu nastała ciemność.

*Liam*

Nie mogłem uwierzyć, że przez taką głupotę nakrzyczała na Laurę. To nie jej wina, że spałem i nie słyszałem telefonu. Przytuliłem ją z całej siły. Po chwili zemdlała mi w ramionach.
- Pomocy! Dziewczyna mi zemdlała - krzyczałem najgłośniej jak tylko się dało. Lekarz wybiegł z gabinetu, a zaraz przy nim znalazły się dwie pielęgniarki.
- Proszę zanieść ją do sali 135 - zwrócił się do mnie. Wykonałem szybko jego polecenie. Położyłem ją ostrożnie na łóżku i zostałem wyproszony z sali. Czemu musi mnie to spotykać?! Czemu? Nie dość, że moja była straciła dziecko, które mógłoby być moje, to jeszcze coś jest z Laurą. Jeżeli jest to coś poważnego, to nie przeżyje. Niech nie zabierają mi tylko mojego skarba. Zacząłem płakać jak małe dziecko. Wiem, jestem mężczyzną, ale mam to w tej chwili w dupie. Najważniejsze, żeby moje słoneczko wyzdrowiało. Po chwili koło mnie znaleźli się chłopcy z Vicą i Amandą.
- Z tego co wiem, to sala Sophii jest gdzie indziej - powiedział Niall.
- Gdzie jest Laura? - spytała spanikowana Victoria.
- Ona jest tam - powiedziałem pokazując palcem na salę 135. Dziewczyny zaczęły płakać. Chłopacy próbowali je uspokoić, ale widziałem, że też mieli łzy w oczach.
- Co jej się stało? - spytał Zayn.
- Zasłabła. Już źle czuła się od początku imprezy - wyłkałem. Nikt nic nie odpowiedział. Po 30 minutach wyszedł zadowolony lekarz.
- Obudziła się? - powiedziałem zrywając się z krzesła.
- Jest już z nią wszystko dobrze. Zasłabła z powodu dużego stresu. Proszę pilnować, żeby pańska dziewczyna nie denerowała się już więcej, bo to nie będzie dobre dla obojga - powiedział z uśmiechem.
- Ale czemu obojga? - spytałem zdezorientowany.
- Gratuluję panu. Pańska dziewczyna jest w ciąży - powiedział. Oczy wyszły mi na wierzch.
- Będę wujkiem!! - krzyknął Louis. Chłopacy zaczęli mnie ściskać i gratulować. Nadal nie mogłem uwierzyć.
- Będę ojcem!! - tym razem ja krzyknęłem.
- Że pan jest członkiem najsławniejszego boy bandu na świecie, nie oznacza, że może pan wydzierać się na cały szpital - powiedziała pielęgniarka, która miała około 45 lat. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać z jej uwagi. Zauważyłem, że drzwi od gabinetu lekarza, który zajmuje się Sophią, otwierają się, a on trzyma w ręce kopertę. Podeszłem do niego, a on mi ją wręczył. Podziękowałem i wróciłem do chłopaków. Otwarłem ją i zacząłem szukać odpowiedniej informacji. W końcu znalazłem ją.
- Nie jestem ojcem tego dziecka - znów krzyknęłem i skakałem ze szczęścia. Chłopaki patrzyli na mnie jak na debila.
- Dziecko, które zmarło z powodu wypadku, nie było moje, tylko Jamesa - wyjaśnłem.
- To dobrze, a teraz leć do matki, która nosi twojego dzidziusia - powiedział Hazz.
- Wiedziałem, że nie skończyło się tylko na filmie - powiedział Nialler. Zaśmiałem się i weszłem do sali. Na łóżku leżała moja księżniczka. Była smutna. Podeszłem do niej i wpiłem się w jej usta.
- Liam, ja muszę ci coś powiedzieć - powiedziała po pocałunku.
- Ty będziesz mamusią, a ja tatusiem, a dziecko, które straciła Sophia było Jamesa - oznajmiłem na jednym tchu. Dziewczynie zaświeciły się oczka z radości.
- Naprawdę!? - spytała.
- Patrz - pokazałem jej wynik. Może i była jeszcze słaba, ale rzuciła mi się na szyję.
- Nie wiem jak, ale poradzimy sobie. Załatwię ci prywatne nauczanie. A po urodzeniu dziecka będę starał się załatwić tobie pracę jako tancerka. Zasłużyłaś na wszystko co najlepsze - mówiłem, ale przerwała mi pocałunkiem.
- Do szczęścia potrzeby jesteś mi tylko ty - powiedziała. Chwilę rozmawiałem jeszcze z nią, a później zasnęła. Pocałowałem ją w czoło i wyszłem. Z chłopakami wróciłem do domu. Nadal mam w głowie słowa lekarza : Gratuluję panu. Pańska dziewczyna jest w ciąży. Po umyciu próbowałem zasnąć. Przez dłuższy czas nie mogłem tego zrobić, więc rozmyślałem nad moją przyszłą rodzinką. W pewnym momencie zasnąłem z uśmiechem na twarzy.

-----
Hej! Spodobał się rozdział? Myśleliście, że Sophia straci dziecko, ale za to Laura będzie w ciąży?
Kocham czytać wasze komentarze, ale szkoda, że jest ich coraz mniej. Jest to ostatni rozdział, a po nim będzie epilog, który jest już napisany. Chcielibyście, aby powstała druga część, czy mam zastanawiać się nad nowym opowiadaniem?? Jeśli chodzi o drugą część, to nie mam za bardzo wielkiego pomysłu. Z opowiadaniem już wiem, co mogłoby w nim być, ale zawsze coś jest. Decyzja należy do was :) Czekam na odpowiedzi w komentarzach.
Epilog dodam jak będzie pod tym postem minimum 10 komentarzy :) Oczywiście więcej mnie uszczęśliwi x

Do następnego.
Kocham Was!!

~ Julcia

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział XXXII

MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA :) MIŁEGO CZYTANIA !! XX
CZYTASZ ----> KOMENTUJESZ


Właśnie jest 6 rano i budzik dzwoni jak na złość. Nie chcę iść do szkoły, szczególnie gdy koło mnie leży mój najukochańszy chłopak. Jestem trochę zła na niego, że pobił się, ale jestem też dumna, bo w pewien sposób obronił mnie. Szybko wyłączyłam te ustrojstwo. Nie chciałam, aby Li obudził się. Niech się wyśpi. Aby wstać muszę jakoś wydostać się z jego uścisku. Powoli zaczęłam podnosić jego rękę, potem wyskoczyłam z łóżka i na moje miejsce położyłam dużą, puchatą poduszkę. Podeszłam do szafy, aby wybrać coś na dziś. Zerknęłam najpierw na chłopaka, żeby upewnić się, że śpi. Potem mój wzrok powędrował na okno. Na niebie były ciemne chmury, a drzewa kołysały się z powodu wiatru. Z niechęcią poszłam się ubrać.


Po wyjściu z łazienki, skierowałam się do biurka. Musiałam spakować książki, bo wczoraj nie miałam kiedy. Posprawdzałam czy mam wszystkie zadania domowe zrobione. Niestety nie odrobiłam matematyki. Usiadłam na krześle i w pośpiechu robiłam lekcje. Po 5 minutach było gotowe. Jestem dobra z tego przedmiotu, więc wielkiego problemu nie było. Schowałam zeszyt do torebki i podeszłam do śpiącego chłopaka, i dałam mu buziaka w policzek. Liam uśmiechnął się przez sen. Wyszłam po cichu z pokoju, aby go nie zbudzić i skierowałam się do kuchni, gdzie siedziała mama.
- Cześć. Podwieźć cię, bo akurat jadę w tamtą stronę? - spytała.
- Cześć. Jasne, tylko wezmę wodę - oznajmiłam i podeszłam do lodówki po napój. Wzięłam łyk i schowałam ją do torebki. Uśmiechnęłam się do rodzicielki, po czym oznajmiłam jej, że możemy jechać.
- A co z Liamem? - spytała, a mi się o nim przypomniało.
- Yyy ... Poczekaj. Zostawię mu kartkę i moje klucze na stole w kuchni - powiedziałam.

Kochanie!
Mama podwiozła mnie do szkoły. Nie chciałam cię budzić, bo słodko spałeś, a po wczorajszym należy ci się odpoczynek :) Obok leżą moje klucze. Oddasz mi je przy okazji.
Kocham Cię!!
Laura x

Koło listu położyłam klucze i poszłam do mamy. Weszłyśmy z domu, oczywiście zamykając go na klucz. Wsiadłyśmy w samochód i za chwilę jechałyśmy ulicami Londynu. Cały czas patrzyłam przez okno. Rozmyślałam nad moim życiem. Co by było, gdybym nie zgodziła się na przyjazd tu? Czy byłabym tak szczęśliwa jak teraz? Wątpię. Mam tutaj przyjaciół, wspaniałego chłopaka, szkołę i robię, to co kocham, czyli tańczę. A właśnie ... grupa taneczna. Mam nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji. Chcę, żeby grupa nadal istniała. Taniec, to moja pasja, więc czemu miałabym zrezygnować z tego? Dobra, podjęłam decyzję. Wyciągnęłam telefon i napisałam sms-a do cioci.

Hej ciociu. Zdecydowałam się. Chcę nadal tańczyć. Nie wiem czy pogodzę, to ze szkołą, ale mam nadzieję, że tak.

Dostałam raport doręczenia, więc nie muszę się martwić czy wiadomość doszła. Po chwili byłam pod placówką. Pożegnałam się z mamą i wyszłam z auta. Znów te same uczucie. Wzrok wszystkich chłopaków był skierowany na mnie. Nie lubię tego. Jestem tylko dziewczyną. Nawet ładna nie jestem, więc mogliby odpuścić sobie te patrzenie na mnie. Przez całą drogę do szafki modliłam się, żeby przestali to robić. Niestety nie udało się. Otworzyłam szafkę i zaczęłam wkładać do niej niepotrzebne książki. W efekcie, w torbie został mi tylko podręcznik i zeszyt od matmy oraz różne potrzebne rzeczy do przetrwania w szkole. Po zamknięciu szafki zaczęłam kierować się w stronę sali matematycznej. W oddali widziałam moją przyjaciółkę, która rozmawiała z Jacobem. Podeszłam do nich i przywitałam się.
- Wow! - powiedział mierząc mnie od góry do dołu.
- No co? Nigdy nie widziałeś ubranej dziewczyny? - spytałam, na co przyjaciółka zachichotała.
- Widziałem, ale nie aż tak pięknie - powiedział, a ja spaliłam buraka.
- Dziękuję - podziękowałam z uśmiechem. Zabrzmiał dzwonek na lekcje. Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na swoich miejscach. Nauczycielka spóźniała się. Nam, to było na rękę, bo mogliśmy rozmawiać. Po 10 minutach przyszła cała zdyszana.
- Przepraszam za spóźnienie. Lauro, zostań na chwilę po lekcji - oznajmiła. Wszystkich wzrok wylądował na mojej osobie. Czyżbym coś zrobiła?
- Dobrze - odpowiedziałam. Po sprawdzeniu obecności, wzięła dwie osoby do odpowiedzi. Kujona i Alice. Ta druga dostała 1, bo nic nie widziała. Ja się pytam: jak ona dostała się do tej szkoły? Lekcja zleciała bardzo szybko. Wszyscy wyszli na przerwę, a ja zostałam w klasie.
- Podejdź do mnie dziecko - powiedziała. Zrobiłam, to co kazała.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie jest Liam? Nie odbiera ode mnie telefonu, byłam nawet u niego w domu, a tam go nie ma! - krzyknęła. Podskoczyłam ze strachu. Nie myślałam, że taka spokojna kobieta może podnieść, aż tak głos.
- Chyba jeszcze śpi - odpowiedziałam.
- Jak to chyba? - spytała nadal podniesionym głosem.
- Jak wychodziłam z domu, to spał. Po moim wyjściu mógł w każdej chwili wstać - odpowiedziałam spokojnie.
- Wynocha z klasy!! - krzyknęła, a mnie zamurowało.
- Nie mam zamiaru się powtarzać - ostrzegła. Wyszłam szybko z klasy. Biegłam przez korytarz, bo chciałam jak najszybciej znaleźć Vici. Nie zauważyłam ojca Liama i wpadłam na niego.
- Przepraszam. Niech pan nie krzyczy - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Dziecko. Nie mam zamiaru na ciebie krzyczeć - powiedział z rozbawieniem, ale uspokoił się, gdy zobaczył moje łzy.
- Co ci się stało? Mam zadzwonić po Liama? - spytał.
- Dziękuję, ale nie trzeba. Poradzę sobie - powiedziałam i podeszłam do przyjaciółki, która stała pod klasą od języka angielskiego. Widząc moje łzy, mina jej zrzedła.
- Co jest? - spytała.
- Nic. Ziewałam i łzy mi poleciały - powiedziałam z udawanym uśmiechem.
- Widzę, że kłamiesz. Trudno, powiesz jak będziesz chciała - powiedziała. Można było wyczuć smutek w jej głosie. Nie chciałam jej okłamywać, ale nie chcę o tym mówić.
- Przepraszam. Na razie nie chcę o tym mówić - powiedziałam tuląc się do przyjaciółki. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Teraz mam angielski. Nie lubię tej lekcji, ale trzeba jakoś przeżyć.

*Liam*

Poczułem jak Laura daje mi buziaka w policzek. Uśmiechnąłem się. Po chwili usłyszałem jak dziewczyna zamyka drzwi od pokoju. Przewróciłem się na drugi bok, wtuliłem w poduszkę Laury, która pachniała jej szamponem do włosów i zasnąłem. Nic innego mi nie pozostało, bo dziś nie ma prób, a do imprezy mam jeszcze dużo czasu. Po trzech godzinach obudziłem się. Postanowiłem wstać, bo mój żołądek domagał się jedzenia, ale też byłem wyspany. Sięgnąłem po telefon. Miałem pełno nieodebranych połączeń od mamy. Zadzwonię do niej później, bo na pewno ma lekcje. Poszedłem do łazienki, aby odświeżyć się. Po orzeźwiającym prysznicu ubrałem się w czarne rurki i biały T-shirt. Doprowadziłem swoje włosy do porządku i wyszedłem z pomieszczenia. Rozejrzałem się po pokoju mojej księżniczki, zauważyłem nieład na jej biurku. Zachichotałem i poukładałem na nim trochę, bo sterta książek mogła w każdej chwili runąć. Potem pościeliłem łóżko i zszedłem do kuchni. Zauważyłem małą karteczkę zaadresowaną do mnie

Kochanie!
Mama podwiozła mnie do szkoły. Nie chciałam cię budzić, bo słodko spałeś, a po wczorajszym należy ci się odpoczynek :) Obok leżą moje klucze. Oddasz mi je przy okazji.

Kocham Cię!!
      Laura x

Faktycznie, obok leżał mały pęk kluczy. Kartkę schowałem do kieszeni, a klucze chwyciłem w rękę, bo miałem zamiar iść do domu Horana, aby pomóc mu z dekoracją. Nie byłem głodny, więc mogłem ruszyć tam od razu. Ubrałem skórzaną kurtkę i wyszedłem z domu Paula i Jennifer. Zakluczyłem go dokładnie i poszedłem w stronę mojego samochodu. Po drodze spotkałem Sophię. Musiała mi już zepsuć ten dzień?
- Czego chcesz? - spytałem oschle.
- Może tak milej - odparła.
- Co cię tu sprowadza? - zapytałem z udawanym uśmiechem na twarzy.
- Chciałam pogadać z twoją dziewczyną - odparła.
- Wątpię, że chciałaby z tobą rozmawiać. Nie mam jej teraz w domu - powiedziałem i kierowałem się do auta. Niestety znów mi przerwano.
- No to możesz się mną zająć - pisnęła.
- Nie mogę. Pa - powiedziałem, gdy dotarłem pod pojazd. Kiwnąłem jej głową na pożegnanie, wsiadłem do środka i odjechałem z piskiem opon. W lusterku widziałem, że się wściekła. Dobrze jej tak. Po dotarciu na miejsce przywitałem się z chłopakami, którzy postanowili tak jak ja, pomóc mu w wystroju. Dekorowanie nie obyło się bez rzucania w siebie ozdobami. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Był to ojciec. Odebrałem od razu, bo mogło coś się stać Laurze. Poprosiłem go, żeby informował mnie, gdy będzie dziwnie się zachowywała lub stanie się coś złego. Wiem, że nie powinienem jej tak kontrolować, ale chcę, aby była bezpieczna.
- Słucham - odparłem.
- Cześć synu. Coś jest nie tak - powiedział. Wiedziałem.
- Co się stało? - spytałem zmartwiony.
- Wpadła na mnie i jak chciałem się spytać, czy coś się stało, że tak biega po korytarzu, a ona zaczęła płakać i błagała, żebym nie krzyczał na nią - powiedział zaniepokojony.
- A na której, to było przerwie? - spytałem.
- Po pierwszej lekcji - odpowiedział.
- Poczekaj chwilę, tylko coś sprawdzę - poprosiłem.
- Będę czekać - powiedział. Wszedłem w galerię, bo miałem w niej ściągnięty plan Laury, abym wiedział kiedy kończy. Zobaczyłem, że pierwszą miała matematykę. Czyżby matka jej coś zrobiła? Wyszedłem z galerii i wróciłem do rozmowy.
- Miała matme z matką - oznajmiłem.
- Może coś jej powiedziała - zauważył ojciec.
- Mam nadzieję, że nie. Pogadam z nią o tym po imprezie u Nialla. Dzięki za informacje. Pa - powiedziałem i rozłączyłem się. Schowałem telefon do kieszeni i wróciłem do wcześniejszego zajęcia. Po skończonej pracy zadzwoniliśmy po pizze, a potem każdy z nas pojechał do własnego domu, aby przebrać się, oczywiście Niall nie musiał nigdzie jeździć.

*Laura*

Nareszcie lekcje się skończyły. Nie mogłam wytrzymać w tej szkole. Mam już jej dość, a szczególnie matematyki. Kiedyś był to mój ulubiony przedmiot, ale teraz już nim nie jest. To nie moja wina, że Liam nie słyszał telefonu. Właśnie wracałam z Vicą do domu. Każda z nas była pogrążona w swoich myślach. Zaszliśmy na zakręt, przy którym zawsze żegnamy się.
- To widzimy się u Niallerka. Pa - pożegnała się.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam. Po wejściu do domu zrobiłam sobie coś do jedzenia, a potem ruszyłam do swojego pokoju, aby wybrać ciuchy na dzisiejszą imprezę. Nie mogłam się zdecydować co wybrać, aż w końcu wybrałam to:


Jest w sam raz. Mam nadzieję, że Amanda nie przyczepi się do stroju, bo mamy iść tylko się z nimi pożegnać. Wzięłam się za robienie lekcji, bo wątpię, że po imprezie będę w stanie je zrobić. Długo męczyłam się nad robieniem angielskiego. Musiałam napisać recenzję ulubionego filmu. Oczywiście wybrałam This Is Us. Nie wiedziałam co napisać, aż w końcu coś wymyśliłam. Zobaczyłam, że jest już 17:00. Poszłam do łazienki odświeżyć się. Włosy pofalowałam i zrobiłam nowy makijaż, gdyż tamten zmyłam, bo prysznica tak by nie przeżył. Wzięłam torebkę i opuściłam swój pokój, a potem dom. Zamówiłam taksówkę, bo gdybym miała iść, to na osiemnastą na pewno nie zdążyłabym. Droga minęła mi szybko. Zapłaciłam kierowcy i poszłam po Am.
- Hej. Cieszę się, że już wychodzisz - powiedziałam i dałam jej buziaka w policzek.
- Siema. Też się cieszę. Czemu się tak wystroiłaś? - zadała pytanie, które chciałam uniknąć.
- Jak się pożegnamy, to ja idę na imprezę do kolegi z klasy - odparłam.
- Przecież dziś jest poniedziałek - zauważyła.
- Ale dla mnie każdy dzień na imprezę jest dobry - powiedziałam.
- A Jennifer ci pozwoliła? - spytała.
- Koniec pytań. Idziemy już? - musiałam coś powiedzieć, bo musiałabym kłamać dalej.
- Najpierw idź po wypis. Lekarz był rano i powiedział, że masz osobiście go odebrać - oznajmiła.
- Kurde ... Czekaj tu, a ja zaraz wrócę - powiedziałam wkurzona. Chciałam już być w drodze, a chodzenie po gabinetach lekarskich nie jest mi potrzebne. Dotarłam pod odpowiedni gabinet i zapukałam. Usłyszałam proszę, więc weszłam do środka.
- O witam! Proszę usiąść. Zaraz dam pani wypis - oznajmił lekarz.
- Dobrze - zrobiłam co kazał.
- Widzę, że pani z imprezy - mówił szukając wypisu.
- Właściwie, to zaraz na nią jadę - odpowiedziałam, a on popatrzył na mnie ze zdziwioną miną.
- Jeżeli zabiera pani na nią pannę Black, to proszę pilnować, żeby nie piła alkoholu, bo jej organizm nie jest jeszcze w stanie przyjmować takich rzeczy - ostrzegł. Co? Jej organizm nie jest w stanie. Mieli ją wyleczyć, ale niech już im będzie.
- Proszę o życzę udanej imprezy - powiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam.
- Dziękuję. Do widzenia - pożegnałam się i opuściłam gabinet. W drodze do sali wysłałam sms-a di Liama.

Amanda nie może pić :(( Wątpię, że kupiliście jakiś sok, więc lepiej idźcie to zrobić :) Zaraz będziemy opuszczać szpital.

Dostałam odpowiedź, że pomyśleli o tym i kupili. Jacy oni przewidywalni. Stanęłam w drzwiach i widziałam jak Am szczerzy się do telefonu.
- Czyżby Romeo napisał? - spytałam chichocząc.
- Tak, a teraz chodźmy - powiedziała. Wzięłam jej torbę i wyszłyśmy z budynku. Czekała już na nas taksówka. Zapakowałyśmy się do niej. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Zanim wyszliśmy, to wysłałam sms-a Niallowi, że jesteśmy i mają gasić światła. Zapłaciłam kierowcy i udałyśmy się do drzwi.
- Ty pierwsza - zwróciłam się do dziewczyny. Zrobiła co kazałam. Po wejściu do środka zapaliła światło i wtedy wszyscy wyskoczyli ze swoich kryjówek.
- NIESPODZIANKA!! - krzyknęliśmy wszyscy równo. Córka Paula popłakała się ze szczęścia.

-----
Hej! Jak wam się spodobał rozdział? Dla mnie taki sobie. 
Dziękuję wam za każde wejście i każdy komentarz. Nawet nie wiecie jak mnie to uszczęśliwia!!
Przepraszam za błędy x
Do następnego. Kocham Was!! 

~Julcia

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział XXXI

CZYTASZ -----> KOMENTUJESZ


Obudziłam się wtulona w mojego chłopaka. Boże jak ja go kocham! Słodko wygląd jak tak sobie śpi. I jak tu nie kochać? Patrzyłam na jego klatę, która unosiła się jednomiernie. Jednocześnie przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Było cudownie. Cieszę się, że zrobiłam to. Patrzyłam jeszcze chwilę dopóki do pokoju nie wparował Niall. Co on tu robi? Jak w ogóle wszedł do domu?
- Jedzonko czeka! - krzyknął uradowany.
- Zamknij się, bo Li się obudzi - szepnęłam.
- Nie musisz. Już nie śpię od paru minut - oznajmił chłopak jednocześnie otwierając oczy. Mogłam w nie patrzeć godzinami.
- Ale jak to? Przecież spałeś - odparłam zdziwiona.
- Udawałem - powiedział i cmoknął mnie w policzek.
- Jak już mówiłem chodźcie jeść, ale lepiej najpierw na siebie coś włóżcie - powiedział patrząc na nas znacząco i wyszedł.
- Idę się ubrać - powiedziałam wychodząc z łóżka. Jednak nie było mi to dane, bo chłopak przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować moją szyję.
- Liaś, muszę się ubrać - powiedziałam. Chłopak mnie puścił, więc wyszłam i ruszyłam w stronę toalety. Wskoczyłam pod prysznic. Nie mogę powiedzieć, że nic mnie nie boli. Boli jak cholera, ale muszę jakoś przeżyć. Po dokładnym umyciu ciała, wyszłam z pod prysznica i owinęłam swoje ciało ręcznikiem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zorientowałam się, że nie wzięłam ubrań. W myślach waliłam swoją głową w ścianę. Szybko wparowałam do pokoju. Na mój widok Liamowi oczka zaczęły się święcić. Zachichotałam pod nosem i wzięłam się za wybieranie rzeczy. Zdecydowałam się na to :


Miałam już wrócić do pomieszczenia, żeby się ubrać, ale nie było mi to dane. Liam odwrócił mnie do siebie i wpił się w moje usta. Byliśmy tak zatraceni w pocałunku, że nie zauważyliśmy, że ktoś wszedł do pokoju. Był to Hazz.
- Myślałem, że Niallowi się coś przewidziało - powiedział. Po tych słowach oderwaliśmy się od siebie.
- O co ci chodzi? - spytał Liam.
- O nic, o nic. Pogwałcicie się wieczorem, a teraz się ubierzcie i na dół na śniadanie - powiedział i wyszedł.
- No mam nadzieję - powiedział Li i śmiesznie poruszył brwiami. Na słowa chłopaka zaczęłam się śmiać. Nie mogłam opanować śmiechu. Jednak po chwili spoważniałam i poszłam się ubrać. Potem uczesałam włosy w koka, po czym zrobiłam lekki makijaż. Po wyjściu z łazienki zauważyłam, że chłopaka nie ma w pokoju. Chciałam już wyjść z pokoju, ale zza kanapy wyskoczył Li.
- Buu!! - krzyknął. Wystraszył mnie tak, że aż pisnęłam.
- Chcesz żebym zawału dostała? - spytałam zakładając ręce na piersi.
- Oj przepraszam - powiedział i mnie pocałował. Znów ktoś wszedł do pokoju.
- Znowu?! Czy wy nie wytrzymacie chociaż chwili. Chociaż nie róbcie tego na moich oczach - krzyknął Hazz. O co mu chodzi? Już chłopaka nie mogę pocałować.
- Już schodzimy na te śniadanie - powiedziałam idąc w kierunku schodów. W mojej kuchni siedziało resztę 1D.
- Siema chłopaki - przywitałam się.
- Hej - powiedzieli. Usiadłam koło Zayna i Nialla, i wzięłam się za jedzenia śniadania. Chłopacy przez cały czas patrzyli to na mnie lub na Liama.
- Dobra chłopaki. Przyznać się o co wam chodzi? - spytałam, bo ten ich wzrok zaczął mnie wkurzać.
- Co robiliście po wyjeździe Paula i Jennifer? - spytał Lou. Na serio? Zaczęłam się śmiać. Nie mogłam wytrzymać, aż zakryłam twarz dłońmi.
- Dobrze się czujesz Lauro? - spytał Niall.
- Tak dobrze. Tylko film oglądaliśmy - odparłam. Nagle chłopacy zaczęli się śmiać. Teraz oni?!
- O co wam chodzi? Wszystko dobrze?! - zaczęłam się porządnie o nich martwić.
- TYLKO film oglądaliśmy - powiedział Zayn, podkreślając słowo tylko.
- No a niby co mieliśmy robić - powiedziałam i czułam, że moje policzki nabierają czerwonego koloru.
- Nie wierzę, że byliście aż tak grzeczni. Na przykład mogliście ... - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Lepiej nie kończ - krzyknęłam, a chłopcy byli jeszcze bardziej rozbawieni.
- Może zaczniemy planować imprezę, co? W końcu Amanda wychodzi jutro, a my prawie nic nie mamy - powiedział. Dziękuję ci kochanie za wybawienie od tej konwersacji! Uśmiechnęłam się do niego.
- Dobra. To ja mogę ... - tak zaczęliśmy planować, kto co ma zrobić. Ja musiałam ją jakoś sprowadzić do domu Horanka. Mam nadzieję, że wszystko wypali. Porozmawialiśmy jeszcze trochę na ten temat, a potem Lou odebrał telefon i okazało się, że muszą jechać do studia. Chcieli, żebym pojechała z nimi, ale oznajmiłam, że pojadę do Amandy do szpitala. Po wyjściu chłopaków zamówiłam taksówkę. Przyjechała po 5 minutach. Wskazałam kierowcy adres i po 15 minutach byłam przed budynkiem. Podziękowałam oraz zapłaciłam należną sumę pieniędzy. Kierowałam się z uśmiechem w stronę sali Am. Dawno u niej nie byłam. Może, to przez te wspomnienia?! Nie wiem. Gdy weszłam do pokoju, to dziewczyny nie było. Pobiegłam do pielęgniarki.
- Gdzie jest Amanda Higgins? - spytałam zdenerwowana.
- Proszę się uspokoić. Poszła na ostatnie badania przed wypisem do domu. Lekarz musi mieć pewność, że wszystko jest już z nią dobrze
- powiedziała z uśmiechem 30-letnia kobieta. Po tych słowach odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że jej stan znów się pogorszył.
- Dobrze, dziękuję - odrzekłam i wróciłam do sali, aby tam na nią poczekać. W tym czasie bawiłam się telefonem, bo ciekawszego zajęcia nie znalazłam. Po 15 minutach Am wróciła z badań.
- Hej. Jak się czujesz? - spytałam siadając na krześle koło łóżka.
- Hej. Wspaniale. A chłopacy też są? - spytała z nadzieją w głosie.
- Są w studiu. Jutro się spotkasz z nimi, bo gdy cię wypiszą, to jedziemy do Horanka, bo muszą jechać w trasę i chcą się pożegnać - dziewczyna posmutniała. Nie chciałam, ale musiałam skłamać z tą trasą, żeby przypadkiem nie domyśliła się niczego.
- Nawet w urodziny musi wyjeżdżać - powiedziała ze smutkiem. Nie chciałam tego, gdybym wiedziała, to wymyśliłabym coś innego. Następnym razem dwa razy pomyślę zanim coś powiem.
- Nie smuć się. Wytrzymasz ten miesiąc - powiedziałam.
- Miesiąc! - krzyknęła. Chyba przesadziłam z tym miesiącem. Mój mózg odmawia mi dziś posłuszeństwa. Żeby nie pogorszyć sytuacji, to po prostu przytuliłam siostrę. Tak siostrę. Może ma inną matkę i tatę, ale traktuje ją jak siostrę. Na początku nie mogłyśmy się porozumieć, a teraz mamy dobry kontakt. Mam nadzieję, że już taki będzie do końca naszych dni.
- Proszę nie płacz. Coś mówili, że nas odwiedzą po tygodniu, a potem my możemy ich odwiedzić - skłamałam, żeby poczuła się lepiej.
- To super - od razu ożywiła się. Rozmawiałyśmy przez kolejne trzy godziny. W pewnym momencie nie wyrobiłyśmy ze śmiechu i tak głośno, to robiłyśmy, że pielęgniarka przyszła nas uciszyć. O 18:30 zaczęłam zbierać się do domu.
- Odbiorę cię jakoś o 18, bo będę musiała jeszcze coś zrobić ważnego po szkole - powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Okej. Pa - pożegnała się. Idąc korytarzem usłyszałam, że ktoś próbuje dodzwonić się do mnie. Był to Paul, odebrałam od razu.
- Słucham - powiedziałam.
- Gdzie jesteś? - spytał. Był jakiś podenerwowany.
- U Amandy. Coś się stało? - spytałam zmartwiona.
- Liam jest w szpitalu - powiedział, a ja zamarłam.
- Jak to? Co mu się stało? Jakim cudem? Boże, co mu jest? - zadawałam pytania.
- Czekaj przed szpitalem. Przyjadę po ciebie i ci wytłumaczę wszystko - powiedział i rozłączył się. Schowałam telefon do torebki. Moje ciało osunęło się po ścianie. Siedziałam na korytarzu szpitalnym i płakałam. Nie mogłam ich powstrzymać. Kochałam go cholernie i nie przeżyłabym, gdyby coś poważnego mu się stało, a przede wszystkim umarłby. Z wielkim trudem wstałam z podłogi i zaczęłam iść w stronę wyjścia ze szpitala. W tym samym czasie, gdy wyszłam, to Paul podjechał. Szybko wsiadłam do samochodu.
- Co mu jest? - załkałam.
- Pobił się - oznajmił. Co? Mój spokojny Liam pobił się? Chyba mam coś ze słuchem.
- Ale jak to - wyszeptałam i rozpłakałam się.
- Nie płacz. Zaraz będziemy na miejscu i wszystko ci wytłumaczy - pocieszył mnie. Mam chociaż pewność, że jest przytomny. Odetchnęłam z ulgą i przez resztę drogi, mój wzrok był skupiony na widokach za szybą. Mężczyzna zaparkował samochód, a ja wbiegłam jak najszybciej, bo chciałam już go zobaczyć. Przy recepcji powiedziano mi, że jest w gabinecie lekarskim i mam poczekać na niego przed pokojem, w którym obecnie był. Pielęgniarka wskazała mi drogę. Pod gabinetem czekali chłopcy.
- Co mu jest? - spytałam ze łzami w oczach.
- Ma kilka siniaków, zadrapań, wargę rozciętą i chyba tylko tyle - powiedział Niall.
- Tylko tyle!? Chyba aż tyle. Kto mu coś takiego zrobił i czemu? - spytałam podniesionym głosem.
- Nie denerwuj się. Jak wyjdzie, to ci wytłumaczy - uspokajał mnie.
- Nie możecie wy? To jest jakaś tajemnica do cholery! - mówiłam podniesionym głosem.
- Zanim wszedł do gabinetu, to powiedział, że on ci to wytłumaczy - oznajmił. Właśnie w tym momencie Liam wyszedł z gabinetu lekarza.
- Możemy wracać. Nic mi nie jest - powiedział nie patrząc w ogóle w moją stronę. Na jego słowa prychnęłam pod nosem. Reszta popatrzyła na nas ze zdziwieniem. Ruszyłam do wyjścia. Nie obchodzi mnie już po tym co pokazał. Zachowywał się jakbym tam nie stała. Zabolało i to bardzo. Weszłam do samochodu Paula i pojechaliśmy w ciszy do domu. Narzeczony mamy zauważył, że coś się stało, ale na szczęście o nic nie pytał. Dziękowałam za to, że taki jest. Nie miesza się, pociesza gdy trzeba, wysłucha w razie potrzeby, poradzi w razie problemu. Wiem, że się powtarzam, ale mama ma ogromne szczęście. Po powrocie od razu udałam się do swojego pokoju. Nawet nie przywitałam się z mamą. Chciałam jak najszybciej zasnąć i zapomnieć o wydarzeniach z dziś, ale tylko o tych złych. Torbę rzuciłam na krzesło, po czym od razu skierowałam się do mojego małego królestwa. Postanowiłam wziąć dziś kąpiel. Siedziałam w wannie ponad godzinę. Mogłabym jeszcze dłużej, gdyby nie ciągle pukanie do drzwi.
- Kimkolwiek jesteś, to przestań walić w te drzwi. Zaraz wyjdę! - krzyknęłam do tej osoby. Powoli, nie śpiesząc się wytarłam swoje ciało, posmarowałam balsamem, po czym ubrałam się w piżamę.



 Przeczesałam włosy, od kluczyłam drzwi i wyszłam z łazienki. Na łóżku siedział Liam. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Usiadłam daleko od niego, ale po chwili siedział już przede mną. 
- Co tu robisz? - spytałam nie patrząc na niego.
- Chciałem ci wszystko wytłumaczyć - powiedział. Podniósł mój podbródek, abym spojrzała na niego. Teraz dokładnie widziałam jego rozwaloną wargę. Teraz widoczny był też siniak pod prawym okiem.
- Kto ci to zrobił i czemu? - zapytałam. Czułam jak łzy gromadzą mi się w oczach.
- Jeden z naszych ochroniarzy zaczął cię wyzywać. Mówił, że za tydzień rzucisz mnie, bo znajdziesz sławniejszego i przystojniejszego. Nie wytrzymałem i uderzyłem go. Niestety był on silniejszy i nawet to widać - powiedział i pokazał na swoją twarz.
- Nie musiałeś tego robić, przeze mnie cierpisz - odparłam.
- Musiałem chronić moją dziewczynę. Nikt nie będzie wyrywał jej od ... - nie dokończył. Nie chciałam wiedzieć, co ten typ powiedział.
- Dziękuję - szepnęłam i przytuliłam się do niego. W pewnym momencie syknął, chyba z bólu. Przestraszyłam się i podniosłam jego koszulkę. Jego brzuch był mocno posiniaczony. Spojrzałam na niego zmartwionym wzrokiem.
- Najpierw po brzuchu, a potem po buźce - powiedział z uśmiechem. Nie było mi wesoło, ale odwzajemniłam uśmiech. Chłopak na moją prośbę poszedł się umyć. Postanowiłam przejrzeć TT. Dałam paru fankom chłopaków follow, po czym weszłam na Facebooka. Była dostępna Weronika.
(L-Laura, W-Weronika)
L: Hej. Jak ci się układa z Piotrkiem?
W: Hej. Dawno nie pisałyśmy ... A wszystko dobrze. Jest kochany.
L: Cieszę się, że ci się układa. Jakoś nie miałam czasu, żeby wejść na FB. Jak tam z Marysią?
W: Coraz gorzej. Ostatnio dowiedziała się, że pisałam z tobą i zrobiła mi piekło w szkole, ale Piotrek mnie obronił.
L: Nie poznaję jej ...
W: Ja też nie. Ostatnio chodzą plotki, że się pocięła, bo ktoś widział rany na jej rękach.
L: Jezu ... Biedactwo ... Chciałabym być teraz przy niej.
W: Wątpię, żeby przyjęła twoją pomoc. Muszę kończyć, bo Piotrek przyszedł. Pa
L: Pa. Pozdrów go
Wyłączyłam portal społecznościowy i weszłam na pierwszą stronę plotkarską. Były tam zdjęcia na których widać jak wchodzę wściekła do samochodu Paula, a Li ze smutną miną, idzie z chłopakami do ich samochodu. W oczy rzucił mi się nagłówek : Czyżby Liam Payne stracił swoją ukochaną Laurą White?! Nie mogłam tego czytać. Wyłączyłam laptopa, akurat gdy Li wchodził do pokoju. Położył się koło mnie, a ja wtuliłam się w niego, oczywiście tak, aby nie sprawić mu bólu. Chłopak ucałował mnie w policzek i po chwili zasnęłam.

-----
Heej! :)
Przepraszam za błędy.  Spodobał wam się rozdział?? :)
Zaczęłam już ferie i wyjeżdżam w poniedziałek. Chyba będę miała internet, więc może przez jedną aplikację będę mogła dodawać rozdział. Ale nie obiecuję, bo będę pisała na telefonie, a nie chcę dodawać z wielkimi błędami, które popełniam pisząc na nim. 

 A TERAZ POBIJAMY REKORD!! DO 17 ODŚWIEŻAJCIE!! <3 MUSI NAM SIĘ UDAĆ :) TO BĘDZIE TAKI PREZENT URODZINOWY DLA HAZZY.


NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE HARRY MA JUŻ 20 LAT. KIEDYŚ SŁODZIAK:


A TERAZ CIACHO: 

HAPPY BIRTHDAY HARRY!! <3
OCZYWIŚCIE AKCJA NA TT TEŻ MUSI BYĆ :) 
#HappyBirthdayHarryFromPoland
#20ReasonsWhyWeLoveHarry
#MidnightMemoriesMusicVideo

Liczę na komentarze :)) Do następnego x

~ Julcia