poniedziałek, 10 lutego 2014
NOWY BLOG !!
OTO ON : Mysterious Knowledge
MAM NADZIEJĘ, ŻE ZOSTAWICIE PO SOBIE ŚLAD.
MIŁEGO CZYTANIA XX
~ Julcia
wtorek, 4 lutego 2014
Epilog
Trzy tygodnie później
Tydzień temu wyszłam ze szpitala. Przez ten cały czas Liam zajmował się mną i pilnował, abym się nie stresowała. Powoli robi się to męczące, ale cieszę się, że chce aby wszystko było w pożądku. Jesteście ciekawi co z Sophią? Jest w zakładzie psychiatrycznym, ponieważ po stracie dziecka zupełnie jej odbił. Na dodatek James ją zostawił, ponieważ ciągle rozpaczała po stracie. Jest mi jej żal, gdyż była normalną kobietą, nie licząc ciągłego wydzwaniania do Li i wymyślania chorób. Ale teraz nie o tym. Właśnie skończyła się ceremonia ślubna Jennifer i Paula. Mama wyglądała przecudownie dzięki dokonanią Lou, która uczesała i pomalowała ją. Teraz wszyscy jadą nad jezioro, gdzie odbędzie się wesele. Liam powiedział, że mam się blisko niego trzymać, ponieważ ma niespodziankę. Impreza się rozpoczęła. Bawiliśmy się cudownie, ale ja byłam skazana na picie soków, bo alkoholu nie mogę pić. W pewnej chwili Liam poprosił o ciszę.
- Jak wszyscy wiecie będę ojcem. Moja przecudowna dziewczyna urodzi mi małego szkraba. Chciałbym, abyśmy zostali rozdziną, tak jak teraz zrobił, to Paul z Jennifer - powiedział, podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę.
- Lauro, jak wiesz bardzo cię kocham i tym samym uczuciem darze nasze nienarodzone dziecko. W najbliższym czasie chciałbym spełnić moje marzenie. Chcę żebyś stała się panią Payne - powiedział i uklęknął, a mnie zatkało.
- Lauro White, czy uczynisz mnie tym szczęściarzem i zostaniesz moją żoną? - spytał. Łzy zaczęły mi lecieć ciurkiem. Nie spodziewałam się takiego kroku z jego strony.
- Tak - wyszeptałam. Chłopak wstał, założył mi pierśionek na palec i pocałował mnie. W tle słyszałam oklaski i wiwaty innych. Nawet nie wiecie jak się cieszę. Znamy się od wakacji, a już będziemy mieli dziecko i zostanę jego żoną. Stwierdziłam jedno : JEDEN WYJAZD ZMIENIŁ WSZYSTKO.
-----
No i nadszedł koniec :)
Bardzo dziękuję za każdy oddany komentarz. Teraz wiem, że założenie tego bloga było dobrą decyzją. Mam nadzieję, że ta opowieść wam się spodobała.
Jeśli chodzi o nowe opowiadanie, to prolog mam w głowie i po powrocie do domu mam zamiar go napisać. Również założę nowy blog. Link do niego znajdziecie niebawem tutaj. Oczywiście tych co informowałam na Twitterze, to wyśle im link. Nie wiem co jeszcze napisać ... Jako, że to epilog chciałabym, aby ktoś kto czytał te wypociny, napisał coś od siebie, żebym wiedziała ile osób to czytało i czy jej sens pisania kolejnego opowiadania.
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO!! <3
~ Julcia
Rozdział XXXIII
CZYTASZ -----> KOMENTUJESZ
- NIESPODZIANKA!! - krzyknęliśmy wszyscy równo. Córka Paula popłakała się ze szczęścia.
- Dziękuję wam. Jesteście kochani - powiedziała podchodząc do każdego i go tuląc. Po wyściskaniu wszystkich zaczęła się impreza. Przyszło dużo ludzi. Większości w ogóle nie znam. Było dużo sław. Takich jak Ed Sheeran, Cheryl Cole, chłopaki z Big Time Rush, Taylor Swift i inny. Mam nadzieję, że Taylor nie będzie kleiła się do Harry'ego, bo nie chce wiedzieć, co zrobiłaby Victoria. Może od razu nie zabiłaby jej, ale coś na pewno by się stało. Przez cały czas pilnowałam Amandę, żeby przypadkiem nie wypiłam alkoholu. Nie chciałabym mieć jej na sumieniu. W pewnym momencie przyszedł do nas blondynek i zaoferował, że on będzie jej pilnował, a ja mogę iść się bawić. Nie musiał mnie przekonywać, bo od razu ruszyłam na poszukiwania Liama. Niby mój chłopak, ale od rozpoczęcia imprezy nie widziałam go. Przedzierałam się przez już lekko spoconych ludzi, aby dostać się do schodów, gdyż na dole nigdzie go nie było. Przy barku zauważyłam Zayna z Perrie, więc poszłam w ich stronę.
- Widzieliście może Liama, bo nie mogę go nigdzie znaleźć? - spytałam.
- Poszedł do pokoju Nialla, bo zaczął dzwonić mu telefon - oznajmiła dziewczyna.
- Dzięki - powiedziałam z lekkim uśmiechem i ruszyłam w skazane mi miejsce. Dokładnie nie widziałam, który to pokój blondaska, więc wchodziłam w każdy możliwy. W dwóch znalazłam całujące się pary. A w trzeciech dwóch facetów. Wzdrygłam się na samą myśl. Nie, że mam coś przeciwko gejom, ale lekko obrzydza mnie to. Został ostatni pokój. Mam nadzieję, że jest tam Li. Nie myliłam się, jednak nadal z kimś rozmawiał. Słyszałam wszystko, bo nie zamknął drzwi.
- Mówię ci od godziny, że masz zostawić mnie w spokoju! - krzyknął. Podskoczyłam ze strachu. Z kim on tak mógł rozmawiać? Czyżby Sophia znów go nękała.
- A gówno mnie to obchodzi! Do cholery rób co chcesz! - krzyknął, po czym rzucił telefonem na łóżko. Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Po cichu weszłam do środka i usiadłam koło niego. Nie zwracał na mnie uwagi. Widziałam, że próbował się uspokoić.
- Kochanie, co się stało? - spytałam ciągle patrząc na niego.
- Sophia się stała. Ona chce tu przyjechać. Ma żal, że nie zaprosiłem jej tu. Jak miałem to zrobić jak nikt nie chce jej tu widzieć, włącznie ze mną - powiedział.
- Niech robi co chce. Proszę nie denerwuj już się. Jest impreza i masz się bawić, a ty zamartwiasz się tą idiotką - powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Uśmiechnął się, po czym wpił się w moje usta. Odwzajemniłam każdy pocałunek. Nagle ktoś wparował do pokoju. Nie obchodziło nas to, ale niestety osoba, która weszła, nie miała zamiaru opuścić pomieszczenia.
- Czego - warknął Liam.
- Zejdźcie na dół, bo zaraz będziemy śpiewać sto lat solenizantowi - powiedział Hazz i wyszedł. Liam nie chętnie oderwał się ode mnie i wstał. Gdy skończyłam poprawiać sukienkę, to zeszliśmy na dół. DJ podał Louisowi mikrofon.
- Więc mój kochany blondasku. Życzę ci wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, miłości, żebyś dziś pożądnie się nachlał i wyznał Amandzie, to co czujesz. STO LAT!! - powiedział. Zauważyłam, że na twarzy Am pojawiły się dwa spore rumieńce, tak samo jak u Nialla. Do salonu został przywieziony ogromny tort z napisem : STO LAT NIALLER!! POWROTU DO ZDROWI AM!!
- Pomyślcie życzenie i zdmuchnijcie razem świeczki - powiedział Hazz. Zrobili co im kazano. Po chwili Am już kroiła tort. Wzięłam swój kawałek i po chwili nie było już go, ponieważ oddałam go Liamowi, który zjadł tort w ekspresowym tempie. Źle się czułam i nie miałam ochoty na nic. Nawet na alkohol, który tak bardzo chciałam wypić w drodze. Wszyscy zaczęli tańczyć. Pierwsze trzy piosenki przetańczyłam z Li, a resztę z każdym po kolei. W pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze. Szybko pobiegłam do toalety i zwróciłam całą zawartość mojego żołądka. Po skończeniu wypukałam dokładnie usta. Popatrzyłam w lustro i wyglądałam okropnie. Oparłam się o ścianę, gdyż zrobiło mi się słabo. Nie miałam pojęcia co mi jest. Obawiam się najgorszego. Odrzuciłam od siebie te myśli. Nagle do łazienki wparował Liam.
- Boże co ci jest? - spytał podchodząc bliżej.
- Nic. Zaraz mi przejdzie - powiedziałam i wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Może pojedziemy do domu? - spytał się.
- Nie. Idź się bawić. Zaraz powinnam poczuć się lepiej - powiedziałam, ale nie przekonałam go swoimi słowami. Nagle zadzwonił jego telefon.
- Słucham. Tak, zaraz będę - powiedział zdenerwowany.
- Co się stało? - spytałam.
- Muszę jechać do szpitala - powiedział.
- Jadę z tobą - oznajmiłam. Przy drzwiach spotkaliśmy Harry'ego. Liam coś mu powiedział, popatrzył na mnie smutnym wzrokiem i pojechaliśmy. Chłopak nie zdążył nic wypić, więc mógł prowadzić. Jechał bardzo szybko, bałam się takiej szybkiej jazdy.
- Liam zwolnij! Nie wiem do kogo jedziemy, ale nie chcę dołączyć do niej! - krzyknęłam. Posłuchał mnie i po chwili zwolnił, ale nadal jechał za szybko. Po 10 minutach dotarliśmy do szpitala. Li pobiegł do środka, nie zważając, że nie zamknął samochodu, ale też nie szłam za nim. Niestety poczułam się słabo. Postałam chwilę przy aucie, po czym ruszyłam w poszukiwaniu chłopaka. Znalazłam go przy recepcji.
- Sala 123 - powiedziała pielęgniarka. Li chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę wskazanej sali przez pielęgniarkę. Przy drzwiach była wielka szyba. Dzięki niej wiedziałam już do kogo przyjechałyśmy. Sophia była podłączona do wielu kabeli. Koło łóżka stało pełno pikających maszyn. Dziewczyna była cała blada. Rękę miała w gibsie, a na twarzy miała pełno ran. Co jej się stało? Z sali, w której leżała wyszedł lekarz.
- Panie doktorze co z nią i co z dziecikiem? - spytał Liam.
- Pani Sophia miała wypadek samochodowy. Wpadła w poślizg i z wielką siłą uderzyła w drzewo. Ma złamaną rękę, pełno ran, większość z nich trzeba było szyć. A dziecko ... przykro mi. Matka pacjentki dała próbki, aby sprawdzić kto jest ojcem dziecka. Wyniki będą niedługo - powiedział i oddalił się. Chłopak usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.
- To wszystko przeze mnie - powtarzał w kółko.
- To nie twoja wina. Sama zdecydowała się prowadzić samochód - powiedziałam i chciałam go przytulić, ale odetchnął mnie od siebie. Mijały godziny. Liama nadal siedział w tej samej pozycji. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Słucham - powiedziałam ze smutkiem.
- Co z nią? - spytał Harry.
- Miała wypadek, w którym straciła dziecko - powiedziałam.
- Kończymy imprezę - krzyknął do wszystkich zgromadzonych.
- Zaraz przyjedziemy - powiedział i nie czekając na moją odpowiedź, rozłączył się.
- Chłopaki zaraz przyjadą - powiedziałam.
- Okej. Dziś dzwonił do mnie tata. Mówił, że po lekcji z moją matką byłaś w nieciekawym stanie. Co ona ci zrobiła? - spytał mnie. Wtedy popatrzył na mnie pierwszy raz od paru godzin. Miał łzy w oczach.
- Nakrzyczała na mnie, bo nie mogła dodzwonić się do ciebie. Jak powiedziałam, że chyba jeszcze śpisz, to darła się jeszcze bardziej - opowiedziałam mu. Chłopak przytulił mnie z całej siły. Czułam się źle. Głowa zaczęła mi pękać, przed oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy, aż w końcu nastała ciemność.
*Liam*
Nie mogłem uwierzyć, że przez taką głupotę nakrzyczała na Laurę. To nie jej wina, że spałem i nie słyszałem telefonu. Przytuliłem ją z całej siły. Po chwili zemdlała mi w ramionach.
- Pomocy! Dziewczyna mi zemdlała - krzyczałem najgłośniej jak tylko się dało. Lekarz wybiegł z gabinetu, a zaraz przy nim znalazły się dwie pielęgniarki.
- Proszę zanieść ją do sali 135 - zwrócił się do mnie. Wykonałem szybko jego polecenie. Położyłem ją ostrożnie na łóżku i zostałem wyproszony z sali. Czemu musi mnie to spotykać?! Czemu? Nie dość, że moja była straciła dziecko, które mógłoby być moje, to jeszcze coś jest z Laurą. Jeżeli jest to coś poważnego, to nie przeżyje. Niech nie zabierają mi tylko mojego skarba. Zacząłem płakać jak małe dziecko. Wiem, jestem mężczyzną, ale mam to w tej chwili w dupie. Najważniejsze, żeby moje słoneczko wyzdrowiało. Po chwili koło mnie znaleźli się chłopcy z Vicą i Amandą.
- Z tego co wiem, to sala Sophii jest gdzie indziej - powiedział Niall.
- Gdzie jest Laura? - spytała spanikowana Victoria.
- Ona jest tam - powiedziałem pokazując palcem na salę 135. Dziewczyny zaczęły płakać. Chłopacy próbowali je uspokoić, ale widziałem, że też mieli łzy w oczach.
- Co jej się stało? - spytał Zayn.
- Zasłabła. Już źle czuła się od początku imprezy - wyłkałem. Nikt nic nie odpowiedział. Po 30 minutach wyszedł zadowolony lekarz.
- Obudziła się? - powiedziałem zrywając się z krzesła.
- Jest już z nią wszystko dobrze. Zasłabła z powodu dużego stresu. Proszę pilnować, żeby pańska dziewczyna nie denerowała się już więcej, bo to nie będzie dobre dla obojga - powiedział z uśmiechem.
- Ale czemu obojga? - spytałem zdezorientowany.
- Gratuluję panu. Pańska dziewczyna jest w ciąży - powiedział. Oczy wyszły mi na wierzch.
- Będę wujkiem!! - krzyknął Louis. Chłopacy zaczęli mnie ściskać i gratulować. Nadal nie mogłem uwierzyć.
- Będę ojcem!! - tym razem ja krzyknęłem.
- Że pan jest członkiem najsławniejszego boy bandu na świecie, nie oznacza, że może pan wydzierać się na cały szpital - powiedziała pielęgniarka, która miała około 45 lat. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać z jej uwagi. Zauważyłem, że drzwi od gabinetu lekarza, który zajmuje się Sophią, otwierają się, a on trzyma w ręce kopertę. Podeszłem do niego, a on mi ją wręczył. Podziękowałem i wróciłem do chłopaków. Otwarłem ją i zacząłem szukać odpowiedniej informacji. W końcu znalazłem ją.
- Nie jestem ojcem tego dziecka - znów krzyknęłem i skakałem ze szczęścia. Chłopaki patrzyli na mnie jak na debila.
- Dziecko, które zmarło z powodu wypadku, nie było moje, tylko Jamesa - wyjaśnłem.
- To dobrze, a teraz leć do matki, która nosi twojego dzidziusia - powiedział Hazz.
- Wiedziałem, że nie skończyło się tylko na filmie - powiedział Nialler. Zaśmiałem się i weszłem do sali. Na łóżku leżała moja księżniczka. Była smutna. Podeszłem do niej i wpiłem się w jej usta.
- Liam, ja muszę ci coś powiedzieć - powiedziała po pocałunku.
- Ty będziesz mamusią, a ja tatusiem, a dziecko, które straciła Sophia było Jamesa - oznajmiłem na jednym tchu. Dziewczynie zaświeciły się oczka z radości.
- Naprawdę!? - spytała.
- Patrz - pokazałem jej wynik. Może i była jeszcze słaba, ale rzuciła mi się na szyję.
- Nie wiem jak, ale poradzimy sobie. Załatwię ci prywatne nauczanie. A po urodzeniu dziecka będę starał się załatwić tobie pracę jako tancerka. Zasłużyłaś na wszystko co najlepsze - mówiłem, ale przerwała mi pocałunkiem.
- Do szczęścia potrzeby jesteś mi tylko ty - powiedziała. Chwilę rozmawiałem jeszcze z nią, a później zasnęła. Pocałowałem ją w czoło i wyszłem. Z chłopakami wróciłem do domu. Nadal mam w głowie słowa lekarza : Gratuluję panu. Pańska dziewczyna jest w ciąży. Po umyciu próbowałem zasnąć. Przez dłuższy czas nie mogłem tego zrobić, więc rozmyślałem nad moją przyszłą rodzinką. W pewnym momencie zasnąłem z uśmiechem na twarzy.
-----
Hej! Spodobał się rozdział? Myśleliście, że Sophia straci dziecko, ale za to Laura będzie w ciąży?
Kocham czytać wasze komentarze, ale szkoda, że jest ich coraz mniej. Jest to ostatni rozdział, a po nim będzie epilog, który jest już napisany. Chcielibyście, aby powstała druga część, czy mam zastanawiać się nad nowym opowiadaniem?? Jeśli chodzi o drugą część, to nie mam za bardzo wielkiego pomysłu. Z opowiadaniem już wiem, co mogłoby w nim być, ale zawsze coś jest. Decyzja należy do was :) Czekam na odpowiedzi w komentarzach.
Epilog dodam jak będzie pod tym postem minimum 10 komentarzy :) Oczywiście więcej mnie uszczęśliwi x
Do następnego.
Kocham Was!!
~ Julcia
poniedziałek, 3 lutego 2014
Rozdział XXXII
sobota, 1 lutego 2014
Rozdział XXXI
#HappyBirthdayHarryFromPoland