MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA :) MIŁEGO CZYTANIA !! XX
CZYTASZ ----> KOMENTUJESZ
Właśnie jest 6 rano i budzik
dzwoni jak na złość. Nie chcę iść do szkoły, szczególnie gdy koło mnie leży mój
najukochańszy chłopak. Jestem trochę zła na niego, że pobił się, ale jestem też
dumna, bo w pewien sposób obronił mnie. Szybko wyłączyłam te ustrojstwo. Nie
chciałam, aby Li obudził się. Niech się wyśpi. Aby wstać muszę jakoś wydostać
się z jego uścisku. Powoli zaczęłam podnosić jego rękę, potem wyskoczyłam z
łóżka i na moje miejsce położyłam dużą, puchatą poduszkę. Podeszłam do szafy, aby
wybrać coś na dziś. Zerknęłam najpierw na chłopaka, żeby upewnić się, że śpi.
Potem mój wzrok powędrował na okno. Na niebie były ciemne chmury, a drzewa
kołysały się z powodu wiatru. Z niechęcią poszłam się ubrać.
Po wyjściu z łazienki,
skierowałam się do biurka. Musiałam spakować książki, bo wczoraj nie miałam
kiedy. Posprawdzałam czy mam wszystkie zadania domowe zrobione. Niestety nie
odrobiłam matematyki. Usiadłam na krześle i w pośpiechu robiłam lekcje. Po 5
minutach było gotowe. Jestem dobra z tego przedmiotu, więc wielkiego problemu
nie było. Schowałam zeszyt do torebki i podeszłam do śpiącego chłopaka, i dałam
mu buziaka w policzek. Liam uśmiechnął się przez sen. Wyszłam po cichu z
pokoju, aby go nie zbudzić i skierowałam się do kuchni, gdzie siedziała mama.
- Cześć. Podwieźć cię, bo akurat
jadę w tamtą stronę? - spytała.
- Cześć. Jasne, tylko wezmę wodę
- oznajmiłam i podeszłam do lodówki po napój. Wzięłam łyk i schowałam ją do
torebki. Uśmiechnęłam się do rodzicielki, po czym oznajmiłam jej, że możemy
jechać.
- A co z Liamem? - spytała, a mi
się o nim przypomniało.
- Yyy ... Poczekaj. Zostawię mu
kartkę i moje klucze na stole w kuchni - powiedziałam.
Kochanie!
Mama podwiozła mnie do szkoły. Nie chciałam cię budzić, bo słodko
spałeś, a po wczorajszym należy ci się odpoczynek :) Obok leżą moje klucze.
Oddasz mi je przy okazji.
Kocham Cię!!
Laura x
Koło listu położyłam klucze i
poszłam do mamy. Weszłyśmy z domu, oczywiście zamykając go na klucz. Wsiadłyśmy
w samochód i za chwilę jechałyśmy ulicami Londynu. Cały czas patrzyłam przez
okno. Rozmyślałam nad moim życiem. Co by było, gdybym nie zgodziła się na
przyjazd tu? Czy byłabym tak szczęśliwa jak teraz? Wątpię. Mam tutaj
przyjaciół, wspaniałego chłopaka, szkołę i robię, to co kocham, czyli tańczę. A
właśnie ... grupa taneczna. Mam nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji. Chcę,
żeby grupa nadal istniała. Taniec, to moja pasja, więc czemu miałabym
zrezygnować z tego? Dobra, podjęłam decyzję. Wyciągnęłam telefon i napisałam
sms-a do cioci.
Hej ciociu. Zdecydowałam się. Chcę nadal tańczyć. Nie wiem czy pogodzę,
to ze szkołą, ale mam nadzieję, że tak.
Dostałam raport doręczenia, więc
nie muszę się martwić czy wiadomość doszła. Po chwili byłam pod placówką.
Pożegnałam się z mamą i wyszłam z auta. Znów te same uczucie. Wzrok wszystkich
chłopaków był skierowany na mnie. Nie lubię tego. Jestem tylko dziewczyną.
Nawet ładna nie jestem, więc mogliby odpuścić sobie te patrzenie na mnie. Przez
całą drogę do szafki modliłam się, żeby przestali to robić. Niestety nie udało
się. Otworzyłam szafkę i zaczęłam wkładać do niej niepotrzebne książki. W
efekcie, w torbie został mi tylko podręcznik i zeszyt od matmy oraz różne
potrzebne rzeczy do przetrwania w szkole. Po zamknięciu szafki zaczęłam
kierować się w stronę sali matematycznej. W oddali widziałam moją przyjaciółkę,
która rozmawiała z Jacobem. Podeszłam do nich i przywitałam się.
- Wow! - powiedział mierząc mnie
od góry do dołu.
- No co? Nigdy nie widziałeś
ubranej dziewczyny? - spytałam, na co przyjaciółka zachichotała.
- Widziałem, ale nie aż tak
pięknie - powiedział, a ja spaliłam buraka.
- Dziękuję - podziękowałam z
uśmiechem. Zabrzmiał dzwonek na lekcje. Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na
swoich miejscach. Nauczycielka spóźniała się. Nam, to było na rękę, bo mogliśmy
rozmawiać. Po 10 minutach przyszła cała zdyszana.
- Przepraszam za spóźnienie.
Lauro, zostań na chwilę po lekcji - oznajmiła. Wszystkich wzrok wylądował na
mojej osobie. Czyżbym coś zrobiła?
- Dobrze - odpowiedziałam. Po
sprawdzeniu obecności, wzięła dwie osoby do odpowiedzi. Kujona i Alice. Ta
druga dostała 1, bo nic nie widziała. Ja się pytam: jak ona dostała się do tej
szkoły? Lekcja zleciała bardzo szybko. Wszyscy wyszli na przerwę, a ja zostałam
w klasie.
- Podejdź do mnie dziecko -
powiedziała. Zrobiłam, to co kazała.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie
jest Liam? Nie odbiera ode mnie telefonu, byłam nawet u niego w domu, a tam go
nie ma! - krzyknęła. Podskoczyłam ze strachu. Nie myślałam, że taka spokojna
kobieta może podnieść, aż tak głos.
- Chyba jeszcze śpi -
odpowiedziałam.
- Jak to chyba? - spytała nadal
podniesionym głosem.
- Jak wychodziłam z domu, to
spał. Po moim wyjściu mógł w każdej chwili wstać - odpowiedziałam spokojnie.
- Wynocha z klasy!! - krzyknęła,
a mnie zamurowało.
- Nie mam zamiaru się powtarzać -
ostrzegła. Wyszłam szybko z klasy. Biegłam przez korytarz, bo chciałam jak
najszybciej znaleźć Vici. Nie zauważyłam ojca Liama i wpadłam na niego.
- Przepraszam. Niech pan nie
krzyczy - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Dziecko. Nie mam zamiaru na
ciebie krzyczeć - powiedział z rozbawieniem, ale uspokoił się, gdy zobaczył
moje łzy.
- Co ci się stało? Mam zadzwonić
po Liama? - spytał.
- Dziękuję, ale nie trzeba.
Poradzę sobie - powiedziałam i podeszłam do przyjaciółki, która stała pod klasą
od języka angielskiego. Widząc moje łzy, mina jej zrzedła.
- Co jest? - spytała.
- Nic. Ziewałam i łzy mi
poleciały - powiedziałam z udawanym uśmiechem.
- Widzę, że kłamiesz. Trudno,
powiesz jak będziesz chciała - powiedziała. Można było wyczuć smutek w jej głosie.
Nie chciałam jej okłamywać, ale nie chcę o tym mówić.
- Przepraszam. Na razie nie chcę
o tym mówić - powiedziałam tuląc się do przyjaciółki. Zadzwonił dzwonek na
lekcje. Teraz mam angielski. Nie lubię tej lekcji, ale trzeba jakoś przeżyć.
*Liam*
Poczułem jak Laura daje mi
buziaka w policzek. Uśmiechnąłem się. Po chwili usłyszałem jak dziewczyna
zamyka drzwi od pokoju. Przewróciłem się na drugi bok, wtuliłem w poduszkę
Laury, która pachniała jej szamponem do włosów i zasnąłem. Nic innego mi nie
pozostało, bo dziś nie ma prób, a do imprezy mam jeszcze dużo czasu. Po trzech
godzinach obudziłem się. Postanowiłem wstać, bo mój żołądek domagał się
jedzenia, ale też byłem wyspany. Sięgnąłem po telefon. Miałem pełno
nieodebranych połączeń od mamy. Zadzwonię do niej później, bo na pewno ma
lekcje. Poszedłem do łazienki, aby odświeżyć się. Po orzeźwiającym prysznicu
ubrałem się w czarne rurki i biały T-shirt. Doprowadziłem swoje włosy do
porządku i wyszedłem z pomieszczenia. Rozejrzałem się po pokoju mojej
księżniczki, zauważyłem nieład na jej biurku. Zachichotałem i poukładałem na
nim trochę, bo sterta książek mogła w każdej chwili runąć. Potem pościeliłem
łóżko i zszedłem do kuchni. Zauważyłem małą karteczkę zaadresowaną do mnie
Kochanie!
Mama podwiozła mnie do szkoły. Nie chciałam cię budzić, bo słodko
spałeś, a po wczorajszym należy ci się odpoczynek :) Obok leżą moje klucze.
Oddasz mi je przy okazji.
Kocham Cię!!
Laura x
Faktycznie, obok leżał mały pęk
kluczy. Kartkę schowałem do kieszeni, a klucze chwyciłem w rękę, bo miałem
zamiar iść do domu Horana, aby pomóc mu z dekoracją. Nie byłem głodny, więc
mogłem ruszyć tam od razu. Ubrałem skórzaną kurtkę i wyszedłem z domu Paula i
Jennifer. Zakluczyłem go dokładnie i poszedłem w stronę mojego samochodu. Po
drodze spotkałem Sophię. Musiała mi już zepsuć ten dzień?
- Czego chcesz? - spytałem
oschle.
- Może tak milej - odparła.
- Co cię tu sprowadza? -
zapytałem z udawanym uśmiechem na twarzy.
- Chciałam pogadać z twoją
dziewczyną - odparła.
- Wątpię, że chciałaby z tobą
rozmawiać. Nie mam jej teraz w domu - powiedziałem i kierowałem się do auta.
Niestety znów mi przerwano.
- No to możesz się mną zająć -
pisnęła.
- Nie mogę. Pa - powiedziałem,
gdy dotarłem pod pojazd. Kiwnąłem jej głową na pożegnanie, wsiadłem do środka i
odjechałem z piskiem opon. W lusterku widziałem, że się wściekła. Dobrze jej
tak. Po dotarciu na miejsce przywitałem się z chłopakami, którzy postanowili
tak jak ja, pomóc mu w wystroju. Dekorowanie nie obyło się bez rzucania w
siebie ozdobami. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Był to ojciec.
Odebrałem od razu, bo mogło coś się stać Laurze. Poprosiłem go, żeby informował
mnie, gdy będzie dziwnie się zachowywała lub stanie się coś złego. Wiem, że nie
powinienem jej tak kontrolować, ale chcę, aby była bezpieczna.
- Słucham - odparłem.
- Cześć synu. Coś jest nie tak -
powiedział. Wiedziałem.
- Co się stało? - spytałem
zmartwiony.
- Wpadła na mnie i jak chciałem
się spytać, czy coś się stało, że tak biega po korytarzu, a ona zaczęła płakać
i błagała, żebym nie krzyczał na nią - powiedział zaniepokojony.
- A na której, to było przerwie?
- spytałem.
- Po pierwszej lekcji -
odpowiedział.
- Poczekaj chwilę, tylko coś
sprawdzę - poprosiłem.
- Będę czekać - powiedział. Wszedłem
w galerię, bo miałem w niej ściągnięty plan Laury, abym wiedział kiedy kończy.
Zobaczyłem, że pierwszą miała matematykę. Czyżby matka jej coś zrobiła?
Wyszedłem z galerii i wróciłem do rozmowy.
- Miała matme z matką -
oznajmiłem.
- Może coś jej powiedziała -
zauważył ojciec.
- Mam nadzieję, że nie. Pogadam z
nią o tym po imprezie u Nialla. Dzięki za informacje. Pa - powiedziałem i
rozłączyłem się. Schowałem telefon do kieszeni i wróciłem do wcześniejszego
zajęcia. Po skończonej pracy zadzwoniliśmy po pizze, a potem każdy z nas
pojechał do własnego domu, aby przebrać się, oczywiście Niall nie musiał
nigdzie jeździć.
*Laura*
Nareszcie lekcje się skończyły.
Nie mogłam wytrzymać w tej szkole. Mam już jej dość, a szczególnie matematyki.
Kiedyś był to mój ulubiony przedmiot, ale teraz już nim nie jest. To nie moja
wina, że Liam nie słyszał telefonu. Właśnie wracałam z Vicą do domu. Każda z
nas była pogrążona w swoich myślach. Zaszliśmy na zakręt, przy którym zawsze
żegnamy się.
- To widzimy się u Niallerka. Pa
- pożegnała się.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam.
Po wejściu do domu zrobiłam sobie coś do jedzenia, a potem ruszyłam do swojego
pokoju, aby wybrać ciuchy na dzisiejszą imprezę. Nie mogłam się zdecydować co
wybrać, aż w końcu wybrałam to:
Jest w sam raz. Mam nadzieję, że
Amanda nie przyczepi się do stroju, bo mamy iść tylko się z nimi pożegnać.
Wzięłam się za robienie lekcji, bo wątpię, że po imprezie będę w stanie je
zrobić. Długo męczyłam się nad robieniem angielskiego. Musiałam napisać
recenzję ulubionego filmu. Oczywiście wybrałam This Is Us. Nie wiedziałam co
napisać, aż w końcu coś wymyśliłam. Zobaczyłam, że jest już 17:00. Poszłam do
łazienki odświeżyć się. Włosy pofalowałam i zrobiłam nowy makijaż, gdyż tamten
zmyłam, bo prysznica tak by nie przeżył. Wzięłam torebkę i opuściłam swój
pokój, a potem dom. Zamówiłam taksówkę, bo gdybym miała iść, to na osiemnastą
na pewno nie zdążyłabym. Droga minęła mi szybko. Zapłaciłam kierowcy i poszłam
po Am.
- Hej. Cieszę się, że już
wychodzisz - powiedziałam i dałam jej buziaka w policzek.
- Siema. Też się cieszę. Czemu
się tak wystroiłaś? - zadała pytanie, które chciałam uniknąć.
- Jak się pożegnamy, to ja idę na
imprezę do kolegi z klasy - odparłam.
- Przecież dziś jest poniedziałek
- zauważyła.
- Ale dla mnie każdy dzień na
imprezę jest dobry - powiedziałam.
- A Jennifer ci pozwoliła? -
spytała.
- Koniec pytań. Idziemy już? -
musiałam coś powiedzieć, bo musiałabym kłamać dalej.
- Najpierw idź po wypis. Lekarz
był rano i powiedział, że masz osobiście go odebrać - oznajmiła.
- Kurde ... Czekaj tu, a ja zaraz
wrócę - powiedziałam wkurzona. Chciałam już być w drodze, a chodzenie po
gabinetach lekarskich nie jest mi potrzebne. Dotarłam pod odpowiedni gabinet i
zapukałam. Usłyszałam proszę, więc weszłam do środka.
- O witam! Proszę usiąść. Zaraz
dam pani wypis - oznajmił lekarz.
- Dobrze - zrobiłam co kazał.
- Widzę, że pani z imprezy -
mówił szukając wypisu.
- Właściwie, to zaraz na nią jadę
- odpowiedziałam, a on popatrzył na mnie ze zdziwioną miną.
- Jeżeli zabiera pani na nią
pannę Black, to proszę pilnować, żeby nie piła alkoholu, bo jej organizm nie
jest jeszcze w stanie przyjmować takich rzeczy - ostrzegł. Co? Jej organizm nie
jest w stanie. Mieli ją wyleczyć, ale niech już im będzie.
- Proszę o życzę udanej imprezy -
powiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam.
- Dziękuję. Do widzenia -
pożegnałam się i opuściłam gabinet. W drodze do sali wysłałam sms-a di Liama.
Amanda nie może pić :(( Wątpię, że kupiliście jakiś sok, więc lepiej
idźcie to zrobić :) Zaraz będziemy opuszczać szpital.
Dostałam odpowiedź, że pomyśleli
o tym i kupili. Jacy oni przewidywalni. Stanęłam w drzwiach i widziałam jak Am
szczerzy się do telefonu.
- Czyżby Romeo napisał? -
spytałam chichocząc.
- Tak, a teraz chodźmy -
powiedziała. Wzięłam jej torbę i wyszłyśmy z budynku. Czekała już na nas
taksówka. Zapakowałyśmy się do niej. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Po 15
minutach byłyśmy na miejscu. Zanim wyszliśmy, to wysłałam sms-a Niallowi, że
jesteśmy i mają gasić światła. Zapłaciłam kierowcy i udałyśmy się do drzwi.
- Ty pierwsza - zwróciłam się do
dziewczyny. Zrobiła co kazałam. Po wejściu do środka zapaliła światło i wtedy
wszyscy wyskoczyli ze swoich kryjówek.
- NIESPODZIANKA!! - krzyknęliśmy
wszyscy równo. Córka Paula popłakała się ze szczęścia.
-----
Hej! Jak wam się spodobał rozdział? Dla mnie taki sobie.
Dziękuję wam za każde wejście i każdy komentarz. Nawet nie wiecie jak mnie to uszczęśliwia!!
Przepraszam za błędy x
Do następnego. Kocham Was!!
♥
~Julcia
Rozdział przecudowny
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Rozdział super:) Czekam na next
OdpowiedzUsuńJejku ! <3 Cuudowny i to baardzo *.* Masz dar to pisania takich rzeczy ! Naprawdę :) Słodkie to wszystko jest tylko nie rozumiem dlaczego mama Liam'a nakrzyczała na Laurę . ;c Ale to się wyjaśni szybko :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ! <3
@a_misiek <3 :)
WOW! rozdział wspaniały, czytam twoje opowiadanie od niedawna i myślę że jest cudowne!! <3
OdpowiedzUsuńJulcia.. cudowny..!!! ;) Czekam na kolejny..
OdpowiedzUsuńTo lepsze niż zwykła książka.. ;) <3
Wercia.. ;)
Cudo, lecę czytać dalej <3 Twoja @Vickey__2412 której nie chciało się wchodzić na konto ^^
OdpowiedzUsuńświetny :) @marylindelrey
OdpowiedzUsuń